niedziela, 19 stycznia 2014

"W zdrowiu i chorobie" - CHAPTER 1

Jeżeli już czytasz nie zaszkodzi Ci skomentować. Dla Ciebie to tylko chwila, A dla mnie wielka motywacja do dalszej twórczości :)


~Oczami Niall'a~

     Od dzisiaj mamy miesiąc wolnego. Należało nam się trochę odpoczynku od piszczących fanek, podpisywania płyt, prób i po raz pierwszy od 5 miesięcy się wyśpię.
     Razem z chłopakami kupiliśmy dom, a właściwie to willę na obrzeżach Londynu. Mieliśmy nadzieję, że tu będziemy mieli więcej prywatności, bo wybraliśmy jedną z najspokojniejszych miejsc. Dom, to znaczy willa była ogromna. Może nawet trochę za duża dla nas pięciu.
     Po zaniesieniu walizek do naszych pokoi, chłopaki zaczęli gości. Chcieli zrobić domówkę. Szczerze to nie miałem ochoty na imprezowanie. Chociaż dzisiaj daliby sobie spokój. Dopiero przyjechaliśmy.
     Postanowiłem, że udam się na spacer. Wiecie...zapoznam się z okolicą i takie tam. Poza tym odrobina świeżego powietrza mi nie zaszkodzi. W sumie to nawet wyjdzie mi na dobre, bo ostatnio naprawdę rzadko wychodziłem. Po prostu nie było czasu.
     Wyszedłem z domu. Chodziłem sobie chodnikiem zupełnie nie wiedząc dokąd idę. Nigdy nie byłem w tej części Londynu. Miałem nadzieję, że się nie zgubię. Bardzo często mijały mnie zakochane pary. Widząc tych wszystkich szczęśliwych ludzi na mojej twarzy pojawiał się delikatny uśmiech, w środku jednak trochę in zazdrościłem. Od X-Factor'a nie miałem nikogo. Owszem, w gazetach pojawiały się plotki, że mam dziewczynę, ale to wszystko było ustawione przez Modest. Nie było mi dobrze z tym, że musiałem udawać i okłamywać fanów. To nie było w porządku wobec nich ale co miałem robić? Liam, Louis i Zayn mają dziewczyny więc ich nie wykorzystują. Pozostaję tylko ja i Hazz. Fajnie by było mieć kogoś, kto wspierałby cię, był przy tobie zawsze kiedy tego potrzebujesz i budził cię uśmiechem każdego ranka.
     Rozmyślając nie zwracałem uwagi na to gdzie idę i po chwili wpadłem na kogoś, a raczej na jakąś dziewczynę. Podniosła głowę i spojrzała na mnie swoimi zeszklonymi oczami. Płakała.



- Prze-przepraszam - wydusiła i próbowała mnie ominąć ale złapałem ją za nadgarstek uniemożliwiając odejście. Dziewczyna spojrzała na swoją rękę, która trzymałem, a potem przeniosła swój wzrok na mnie. Po jej policzku spłynęła łza. Moją uwagę przykuł naszyjnik z napisem "Laura", który miała na sobie. Przerwałem ciszę mówiąc:
- Dlaczego płaczesz? - po tym dziewczyna wybuchła jeszcze większym płaczem. Nie myśląc przytuliłem ją do siebie pozwalając jej się wypłakać.
- Ciiii - pogłaskałem ją po plecach - Odprowadzę cię do domu. Nie możesz wracać w tym stanie - czułam jak dziewczyna kiwa twierdząco głową.
     Szliśmy w całkowitej ciszy. Blondynka od czasu do czasu ciągała nosem. Bałem się zacząć rozmowę na jakikolwiek temat, bo bałem się jej niechcący zdołować jeszcze bardziej. Wolałem milczeć. Ale zaraz...gdzie my w ogóle idziemy? Dziewczyna nie podała mi przecież adresu.
- Ummm... Dokąd my tak właściwie idziemy? - zapytałem cicho.
- Baker Street 10* - jej głos był ledwo słyszalny.
 'To obok nas' pomyślałem.
     Szliśmy przez dłuższą chwilę gdy nagle zatrzymaliśmy się przed dużym drewnianym domem.
- Dziękuję za wszystko. Jesteś bardzo miły - blondynka wymusiła delikatny uśmiech na swojej twarzy i ruszyła w stronę drzwi.
- Jestem - nie zdążyłem dokończyć, bo drzwi się zamknęły. Dodałem cicho - Niall.

~Oczami Laury~

     Czuję się fatalnie. Nawet to, że odprowadził mnie Sam Niall Horan nie zrobiło na mnie wrażenia. Trochę mi głupio, mogłam coś powiedzieć... Bo co. Miałam udawać szczęśliwą i zacząć piszczeć mu w twarz? To zupełnie nie w moim stylu. Poza tym kto normalny chodziłby uradowani po tym, jak dowiaduje się, że ma raka i nie wiadomo czy z tego wyjdzie? No właśnie...
     Powoli weszłam do salonu, gdzie znalazłam Adama, który kiedy mnie zobaczył wstał z kanapy i mnie przytulił. Natychmiast się rozpłakałam.
- Tak strasznie się boję - wydusiłam.
- Laura musisz być silna. Wiem, że się boisz, ale zapewniam cię, że wszystko będzie dobrze.
- A jeżeli lekarze popełnią jakiś błąd i umrę?
- Nawet tak nie myśl słyszysz? Poza tym, to najlepsza klinika w Anglii. Pracują tam naprawdę świetni lekarze. Nie ma mowy o jakimkolwiek błędzie. A teraz leć się przebierz w suche ubrania, a ja przygotuję coś na kolacje.
    Poczłapałam schodami na górę i weszłam do sypialni. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej ubrania, które założyłam na siebie. Mój humor nadal nie należał do najlepszych.Chyba nic dzisiaj nie jest w stanie mi go poprawić. Mówi się trudno, ale naprawdę nie potrafię się uśmiechać w tej sytuacji. To dla mnie bardzo trudne. Gdyby nie Adam to...nawet nie chcę myśleć co by się wtedy stało. Pewnie załamałabym się i z rozpaczy coś sobie zrobiła.
     Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam Adama nalewającego sok pomarańczowy do szklanek. Chłopak spojrzał na mnie i powiedział:
- Laura proszę cię nie smuć się.
- Jak mam nie być smutna? Wiesz jak to jest dowiedzieć się to tym, że się umrze? No właśnie, gówno wiesz.!
- Proszę cię uspokój się.
- Uspokój się.! Łatwo ci mówić.! To nie ty umierasz.! - wybuchłam płaczem i opadłam na kafelki. Brat natychmiast usiadł obok mnie i przytulił do siebie. Fakt, wiem o chorobie dopiero parę godzin, ale to mnie przeraża. Nie wiem co mam o tym myśleć. Boję się strasznie.
- Dzisiaj się ktoś wprowadził do tej willi obok. Nie zgadniesz kto - spojrzałam na niego pytająco biorąc do ust kawałek naleśnika - One Direction.!!!
     Normalnie to bym się chyba zaczęła dławić. Tym razem nie zrobiło to na mnie dużego wrażenia.
- Widziałem cię z Niallem. Ładnie razem wyglądanie - Adam puścił mi oczko.
- Nawet jeśli to co? On jest Niall, bożyszcze nastolatek Horan, a ja jestem tylko Laura.
- Myślę, że tylko Laura to wspaniała dziewczyna. Widziałem jak na ciebie patrzy. Spodobałaś mu się. Z resztą nie dziwię się. Jesteś naprawdę piękną kobietą. Z resztą kiedyś wsponinałaś, że Niall chciałby być z Directionerką.
     Wzruszyłam ramionami. Naprawdę teraz nie robiło to na mnie większego wrażenia. Odłożyłam brudne naczynia do zmywarki i udałam się do swojego pokoju.

~Oczami Nialla~

     Gdy weszłam do domu impreza nadal trwała. Muszę przyznać, że naprawdę się postarali, ale mogli oszczędzić sobie zapraszanie striptizerek. Naprawdę dziwnie się czułem kiedy tańczyły przy mnie ocierając się o moje ciało, więc postanowiłem, że przeczekam resztę zabawy w swoim pokoju. Zalogowałem się na twitter'a i napisałem "Nie płacz, bo coś się skończyło. Uśmiechaj się, bo coś się wydarzy". Postanowiłem, że jutro zajrzę do niej i zobaczę jak się czuje. Przy okazji może wyciągnę ją na miasto żeby poprawić jej humor.
      Udałem się do łazienki. Zdjąłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic. Już po chwili po moim ciele zaczęły spływać kropelki deszczu. Oto chwila relaksu, której mi potrzeba. Po umyciu się wytarłem się i założyłem świeże bokserki po czym udałem się do pokoju i położyłem się do łóżka. Zgasiłem lampkę nocną i próbowałem zasnąć.

* nazwa ulicy wymyślona xd
____________________________________________________

Na początku strasznie przepraszam, że tak długo nie było postu, ale mialam pustkę w głowie. Pisałam ten rozdział z 7 razy. Teraz tez nie jestem z niego do końca zadowolona, ale w końcu trzeba wreszcie coś dodać. Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział.
Nastepny chapter dodam może w środę, bo w mojej szkole jest choinka więc jest wolne od szkoły. Niczego jednak nie obiecuję, ale next pojawi się najpóźniej w niedzielę :)

Kocham Was ;**